poniedziałek, 12 października 2015


Fotograf Marek.

 
Marku, na początku pytałam dlaczego? Nie znalazłam żadnej rozsądnej odpowiedzi i wiem, że już jej nie znajdę. Tak to bywa w takich chwilach.
A teraz zastanawiam się jakie wspaniałe plenery przed Tobą, jakie inspirujące widoki i ile cudowności ukrytych w trawach, zbożach, kwiatach… Widzę Cię wpisanego w te bezkresne pejzaże, wędrującego po horyzont z aparatem. Aż chce się zawołać: Marku uchwyciłeś coś ciekawego?
Ech, brak tu Ciebie. Łapię się na chęci zadzwonienia i zapytania, gdzie w tym tygodniu umawiamy się na zdjęcia, kiedy będziemy „malować światłem” i jak rozwiązać kolejny problem fotograficzny. Bo kto ma wiedzieć jak nie Marek? Już słyszę odpowiedz: Nie wiesz jak to zrobić? Zrób to w ten sposób... Tak wiele opowiedziałeś mi o fotografii.
W sytuacjach kiedy odchodzą niespodziewanie bliscy ludzie, pozostaje pytanie jaki to wszystko ma sens i co tak naprawdę ma sens. Los zaśmiał się z naszych planów. Przecież w tamten piątek robiliśmy razem zdjęcia, byliśmy na wernisażu, planowaliśmy wspólną wystawę na wiosnę, spotkanie w najbliższy wtorek. Jeszcze rano następnego dnia przesłałeś mi zdjęcia. A po południu już cisza…
Czuję się ograbiona z człowieka i wspólnego czasu. Tyle mogliśmy się jeszcze nauczyć, przeżyć.
Pozostały fotografie, czyli to co nas połączyło. Wspólna pasja. Zdjęcia mają moc zapamiętywania chwil, dlatego ja dzięki nim będę pamiętać spacery po łódzkich parkach, starych fabrykach, Księżym Młynie, Uroczysku, Młynku, stadninie, a z nimi te wszystkie wesołe historie, które tam miały miejsce. I oczywiście światło jakie towarzyszyło tym spotkaniom, takie dla nas ważne. W pamięci zostaną również te zimowe zdjęcia przy 20-sto stopniowych mrozach, kiedy Twój aparat przestał działać oraz spacery po Piotrkowskiej, sierpniowy plener w olechowskich zbożach. I długie godziny w Ogrodzie Botanicznym, niespieszne i takie zajmujące.
Profesor M. J. Malinowski zwrócił mi kiedyś uwagę na to, że w ciągu całego życia mija nas tysiące ludzi, o których istnieniu zapominamy. Ale są też tacy, tych jest zdecydowanie niewielu, którzy z jakiś szczególnych powodów pozostają z nami na zawsze. Marku należysz to tego grona. Dziękuję Ci za ten krótki czas jaki mogliśmy ze sobą spędzić. Oboje wiemy, że była to wspaniała znajomość, której zabrakło czasu na przekształcenie się w przyjaźń.
Pamiętam o naszej ostatniej rozmowie i dlatego obiecuję, że będę łaskawsza dla swoich prac.  
Wierzę, że te słowa pisane będą realnym śladem naszej intensywnej, fotograficznej znajomości i w jakiś niewytłumaczalny sposób ulecą gdzieś w eter ku tym wymarzonym pejzażom, na których Ty teraz, bez pospiechu, poświęcasz się swojej pasji.
Żegnam Cię nie tylko ja Marku, ale również Paulina, Kasia i Krzysztof.  Pusto bez Ciebie na naszych cotygodniowych plenerach fotograficznych. Mamy wrażenie, że akurat nie mogłeś dojechać na spotkanie. A my ciągle na Ciebie czekamy…