Agata
Niektóre historie piszą
się same, nawet wtedy gdy wydaje się, że została postawiona już ostatnia
kropka. Niespodziewane kontinuum, metafizyczny zbieg okoliczności, piękna
puenta - bez względu na to jak nazwiemy ów ciąg dalszy powstaje pytanie jak to
możliwe? Przecież opowieść zakończyła się ostatecznie. Czy na pewno?
W tej historii splotły
się zupełnie przypadkowe wątki: szczególna więź łącząca dwie kobiety babcię i
wnuczkę oraz moja pasja do zbierania starych pocztówek.
* * *
W biblioteczce leży
album oprawiony w bordowy aksamit. Na wewnętrznej stronie okładki ktoś
wykaligrafował Prag 22 Juni 1903.
Album kupiłam kilka lat temu w sklepie ze starociami i wypełniłam kolekcją
starych pocztówek z przełomu XIX i XX w. Spoglądają z nich eteryczne dziewczęta
z włosami upiętymi w misterne koki, osnute tiulami i koronkowymi szalami. Fascynuje
mnie klimat tych portretów robionych bez pośpiechu w czasach, gdy umiejętności
fotografa posiadali nieliczni. Te portrety to sztuka okiełznania światła, które
lekko muska twarze zaprzeszłych modelek, to również mistrzostwo subtelnego
retuszu, który tak odróżnia te stare zdjęcia od współczesnych. Dzisiaj każdy
może być fotografem, kiedyś fotografia była magią. Dlaczego zbieram te
pocztówki od lat.
Jedną ze wspomnianych
kartek postanowiłam podarować mojej serdecznej przyjaciółce Agacie, ot tak po
prostu, aby sprawić jej przyjemność. Spośród setek pocztówek wybrałam portret dziewczyny
z koniem, ponieważ Agata jeździ konno…
* * *
Babcia Wanda kochała
wszystkie swoje wnuczki, ale szczególną słabość miała do Agatki. Na temat
licznych zalet wnuczki, jej urody oraz sukcesów w szkole, a w późniejszym
czasie na prestiżowej uczelni, Wanda godzinami perorowała przed zaprzyjaźnionymi sąsiadkami, które ze
zrozumieniem kiwały głowami czując jednocześnie lekkie ukłucie zazdrości w
sercach. Dumna była ze swojej wnuczki bo i miała ku temu powody. Agatka w
dzieciństwie była grzeczną i miłą dziewczynką. Później jako nastolatka świetnie
się uczyła, jeździła konno, kochała kino i teatr a poza tym wyróżniała się
ponadprzeciętną urodą. Wanda wspierała i
dopingowała zdolną wnuczkę. Ubolewała jedynie, że nie chce uczyć się języka niemieckiego,
który Wanda w młodości trochę poznała i polubiła.
W każdy
sobotni poranek mama Agaty inicjowała „akcję sprzątanie”, w której powodzenie
zaangażowana była cała rodzina. Jeżeli tylko była taka możliwość Agata
czmychała w piątek do babci, aby w sobotę bez przeszkód spać do południa. Gdy
się budziła czekały na nią pachnące wanilią naleśniki lub cynamonowe placuszki
z jabłkiem. Jakże mogło być inaczej skoro wnuczka była zmęczona całym tygodniem
nauki w szkole. Babcia zapewniała
Agacie poczucie bliskości, ciepło i uwagę, niczym emocjonalny barometr wyczuwała także nastroje i potrzeby wnuczki. Pouczała, doradzała, ale przede wszystkim miała zawsze czas. Znała z opowiadań
wszystkie koleżanki wnuczki, historie szkolne, podwórkowe kłopoty oraz pierwsze
zauroczenia. Z upływem lat tematy do długich rozmów zmieniały się, wątki
trudnych egzaminów na studiach przeplatały się z opowieściami o imprezach z
przyjaciółmi by następnie zostać zastąpione przygotowaniami do ślubu, pierwszej
pracy czy macierzyństwa. Czas upływał po cichu i nieodwołalnie, pory roku następowały
po sobie by przeobrazić się w lata. I jak na każdego z nas, tak i na Babcię
Wandę, przyszedł zmierzch. Choroba zabierała ją powoli, aż pewnej wiosennej niedzieli
Wanda odeszła pozostawiając po sobie pustkę, niepewność i tęsknotę. W trakcie
ostatniego pożegnania Agata miała wrażenie, że uroczystość nie dotyczy jej
ukochanej Babci, bo ona jest już gdzieś daleko, daleko…
* * *
I tutaj los zaczyna splatać, niczym warkocz, wspomniane wątki. Tuż po pogrzebie spotkałam się z
pogrążoną w żałobie Agatą i podarowałam jej pocztówkę z moich zbiorów. Okazało
się, że na odwrocie kartki, ktoś bardzo nieczytelnie wykaligrafował krótką
wiadomość w języku niemieckim. Przy najbliższej okazji Agata pokazała, więc
kartkę koleżance germanistce. Z treści wiadomości wynikała krótka informacja:
U
mnie wszystko w porządku. Wanda.