niedziela, 23 kwietnia 2017

 
 
 
 
 
ALBANIA 2016
 
 
        Granicę grecko-albańską przekroczyliśmy późnym wieczorem, po dwóch dniach podróży samochodem. Pierwsze odczucia: konsternacja. Krótsza droga do turystycznej miejscowości Ksamil, w której mieliśmy kwatery, okazała się po części drogą bez asfaltu. Najpierw zamieniła się w asfaltowe sito a potem stała tzw. źwirówką, po której wracający do domów pasterze gonili swoje stada kóz i baranów. Kolejnym zaskoczeniem był prom zbity ze starych desek, na wszelki wypadek wysiedliśmy z samochodu, gdyby jednak nie dopłynął… Nieśmiało zaczęły pojawić się wątpliwości czy wakacje w Albanii to rzeczywiście dobry pomysł i czy nie wrócić do Grecji.
       W końcu minęliśmy tabliczkę Ksamil i naszym oczom ukazał się bardzo sympatyczny widok. Mała miejscowość z dużą ilością restauracji, barów i snujących się beztrosko turystów. Miłym zaskoczeniem był również napis na stacji benzynowej, gdzie obok cen paliw i angielskim WELCOME był również napis WITAMY. Na marginesie chciałam dodać, że właściciel stacji, którego pytaliśmy o drogę na nasze kwatery wpisał w google nazwę kwater, następnie zadzwonił po właściciela, który w oka mgnieniu po nas przyjechał. Nasz apartament nie odbiegał w zupełności od zdjęć, które widzieliśmy w internecie. Pokój sprzątamy był codziennie, co rzadko nam się zdarzało na prywatnych kwaterach we Francji, Grecji czy Chorwacji. Naszym gospodarzem był młody chłopak świetnie władający angielskim, niemieckim i francuskim, zawsze pomocny i uśmiechnięty. Miejscowość Ksamil, w której byliśmy zakwaterowani, jest wspaniałym miejscem dla osób, które chcą odpocząć i podelektować się pięknymi widokami. Oczywiście są tam dyskoteki, ale nie można powiedzieć, że Ksamil to polska Łeba. Ciekawe jest to, że w wielu lokalach słychać polską muzykę, w ogóle jest tam dużo Polaków.
      Mój numer jeden w Albanii to morze a dokładnie jego kolor: turkusowy z refleksami błękitu i granatu. Niesamowity i niepowtarzalny…Wzdłuż wybrzeża znajdują się małe restauracje, knajpki, gdzie można zjeść bardzo dobrze i tanio. To co oferuje albańska kuchnia to przepyszne mule w winie, krewetki na różne sposoby, wspaniałe ośmiornice, dorady, wyśmienite zupy rybne, grillowane warzywa i sery typu feta, baklawy.  Albania ma również do zaoferowania całkiem dobre wina, koniki i brandy. Menu w restauracjach bardzo często jest w języku polskim.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
 

 
 
 
 
 
 

Po dwóch tygodniach pobytu w Albanii mogę powiedzieć, jestem tym krajem zachwycona i na pewno tam wrócę, może jeszcze w najbliższe wakacje. Uważam, że z podróżą w te rejony trzeba się spieszyć, ponieważ Albania bardzo się zmienia i za chwilę folklor, który można tam zobaczyć po prostu zniknie. Turystyka w Albanii bardzo prężnie się rozwija, gospodarze się starają, aby pobyt u nich był przyjemny i komfortowy, restauracje zachęcają niskimi cenami, pogoda zawsze jest znakomita, widoki nieprawdopodobne. 
 























 
   Wiele rzeczy zachwyciło nas w Albanii niestety są też takie, które szokują. Na naszych polskich plażach można zrobić sobie zdjęcie z Kubusiem Puchatkiem, na plaży w Albanii natomiast z żywymi niedźwiadkami. Niestety jest popyt jest podaż. Turyści płacą za zdjęcia nie zastanawiając się w jaki sposób te zwierzęta znalazły się posiadaniu pseudofotografów  oraz jak znoszą pobyt na plaży mając takie grube futro. Niestety Albanię dzieli jeszcze duży krok do Europy, którą znamy.






                                                         Saranda


Niedaleko Ksamil  znajduje się miejscowość Saranda - duża rozbudowująca się, urzekająca pięknymi hotelami i willami. Wszystko nowe lub jeszcze w czasie budowy. Stare obdrapane centrum, z ciasnymi ulicami owinięte jest szczelnie nowoczesną architekturą jak kokonem.






 
 
Jak pisałam wcześniej Saranda to miasto nowoczesnych hoteli i kontrastującego z nim starego miasta - "starego" w dosłownym tego słowa znaczeniu. 
 










 
 
 
Na targu w Sarandzie można kupić wspaniałą oliwę, miody kasztanowe, soczyste owoce, urokliwe korale suszonych fig, aromatyczne zioła i przy tym wszystkim... trochę się potargować.
 

                                                           
 
 
 
 

      








 
Widok z Sarandy na Korfu.
 


Takie sytuacje zdarzały nam się bardzo często. Wjazd na główną drogę wiodącą wzdłuż wybrzeża zagrodziło stado uroczych kóz.





 
 
 
Po drogach leniwie wałęsają się stada osłów.  
 
 
 
 
Butrinti kompleks zabytków w Albanii. Osada wpisana na listę UNESCO.
 
 

















 
 


 
 
 





















 
 
 
 
W czasie jednej z naszych wycieczek po okolicznych miejscowościach zatrzymaliśmy się na posiłek w małej tawernie niedaleko plaży. Cisza, leniwa atmosfera, obsługa czeka na pierwszych gości grając w karty, pies śpi w cieniu. Po złożeniu przez nas zamówienia rodzina prowadząca tawernę ruszyła do kuchni  garnki trzaskały, coś się wylało, gospodarz trochę pokrzyczał na żonę i córkę a potem na stół wjechały wspaniałe dania z owoców morza, domowe schłodzone wino, lemoniady dla dzieci.W ogródku otaczającym restaurację rosły warzywa i owoce, które znalazły się potem na naszych talerzach: cukinie, bakłażany, różnokolorowe papryki oraz śliwki słodzone miodem kasztanowym.  Po obiedzie poszliśmy na znajdującą się nieopodal plażę. Nie zdążyliśmy rozłożyć ręczników a już za nami przybyła cała obsługa restauracji: gospodarz, gospodyni, córka, syn  kelnerzy i... pies. Wszyscy przyszli się wykąpać, tawerna zamknięta, już zarobili, czas na relaks.




































Gjirokastra przyciąga turystów urokliwymi, stromymi uliczkami i kamienicami, których dachy pokrywają kamienne, szare dachówki. Miasteczko wpisane jest na listę UNESCO.
 


 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 















 
 
 
 
 
 
 
 








                    Albania to kontrasty: ekskluzywne hotele w Sarandzie i zacofana prowincja. Jak widać Audi może mieć różne zastosowanie :)